cz.2 Kara dla Śpiacej Królewny, e-booki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anne Rice
KARA
DLA ŚPIĄCEJ KRÓLEWNY
Tytuł oryginału BEAUTY S PUNISHMENT
CO SIĘ DZIAŁO DO TEJ PORY...
Po stuletnim śnie, pod wpływem pocałunku królewicza, Śpiąca Królewna otworzyła oczy i
przekonała się ze jej szaty znikły, ciało zaś i serce znajdują się we władaniu człowieka, który
przywrócił ją do życia Została natychmiast pochwycona i zawieziona do królestwa księcia
jako jego osobista niewolnica
Za zgodą wdzięcznych rodziców, oszołomiona pożądaniem królewna, zwana przez wszystkich
pieszczotliwie Różyczką, została zawieziona na dwór królowej Eleanory, matki królewicza,
aby służyć tam jako jedna z wielu nagich księżniczek i książąt, maskotek dworu, którzy musieli
zabawiać swych władców do czasu, aż zostaną wynagrodzeni i odesłani do własnych królestw
Zdziwiona zwyczajami panującymi w Sali Treningu i w Sali Egzekucji oraz zmęczona Ścieżką
Konną, czując coraz gwałtowniejszą potrzebę niesienia rozkoszy, Różyczka pozostawała na
długo faworytą księcia i ulubienicą swej pani, prześlicznej, młodej lady Juliany
A jednak nie potrafiła oprzeć się tajemnej i zakazanej miłości do przepięknego niewolnika
królowej, księcia Aleksego, a wreszcie do zbuntowanego niewolnika, księcia Tristana
Dojrzawszy księcia Tristana pomiędzy pogardzanymi zamku, królewna, w chwili zdawałoby
się niewytłumaczalnego buntu, ściągnęła na siebie tę samą karę, która została przeznaczona
Tristanowi miała być odesłana z pełnego przepychu zamku do pobliskiej wioski, zęby
pracować tam w znoju i trudzie
W naszej opowieści spotykamy Różyczkę, która właśnie została umieszczona na wozie wraz z
księciem Tristanem i innymi pogardzanymi niewolnikami Wszyscy oni udają się na aukcję
pośrodku wiejskiego targowiska
UKARANI
Gwiazda poranna właśnie bladła na fioletowym niebie, kiedy ogromny drewniany wóz, pełen
nagich niewolników, przejeżdżał przez zwodzony most zamku. Siwe konie pociągowe
miarowo ciągnęły swój ciężar po krętej drodze, żołnierze zaś jechali na swych wierzchowcach
jak najbliżej wozu, żeby łatwiej było dosięgnąć rzemiennymi pasami nagich nóg i pośladków
zrozpaczonych niewolników, księżniczek i książąt.
Ci z przerażeniem tulili się do siebie na chropowatych deskach, z rękami związanymi na
karkach i ustami zakneblowanymi i rozciągniętymi przez niewielkie kawałki skóry, z
jędrnymi piersiami i zaczerwienionymi, drżącymi gwałtownie pośladkami.
Niektórzy tęsknie oglądali się na wysokie wieże mrocznego zamku. Zdawało się, że wszyscy
jego mieszkańcy śpią i nikt nie słyszy płaczów. Tysiące posłusznych niewolników spało w
jego wnętrzu, na jedwabnych łożach w sali niewolników lub w zbytkownych komnatach
swych pań i panów, zupełnie nie przejmując się losem tych, którzy byli teraz wiezieni
chwiejnym wozem o wysokich kołach, w kierunku wioski, w której miała się odbyć aukcja.
Dowódca patrolu uśmiechnął się do siebie, widząc, jak Różyczka, najukochańsza niewolnica
pana tego zamku, przytula się do wysokiego, pięknie umięśnionego księcia Tristana.
Załadowano ją na wóz ostatnią. Jakaż to piękna niewolnica, myślał, jakie ma cudowne włosy,
proste, złote, długie, opadające luźno na plecy... jak jej małe usteczka próbują całować
Tristana mimo krępującego je knebla. I jak, myślał dowódca, nieposłuszny Tri-stan, z obiema
dłońmi skrępowanymi na karku, jak każdy zbuntowany niewolnik, ma ją teraz ukoić? '
Zastanawiał się, czy powinien ukrócić tę niewskazaną tutaj intymność. Jakże łatwo byłoby
wyłowić Różyczkę z tej grupy, przechylić przez poręcz wozu, kazać rozłożyć szeroko nogi i
smagać pasem jej pulchną, nieposłuszną małą płeć. A może oboje, Tristana i Różyczkę,
należałoby przywiązać za wozem i wychłostać, aby dać im nauczkę?
Lecz tak naprawdę dowódca odrobinę współczuł skazanym niewolnikom, mimo że byli
rozpieszczeni... nawet niepokornej Różyczce i Tristanowi. Do południa wszyscy zostaną
sprzedani, a w ciągu długich letnich miesięcy służby w wiosce wiele się jeszcze nauczą.
Dowódca jechał obok wozu; właśnie dosięgnął kolejnej nieposłusznej małej księżniczki
końcem swego skórzanego pasa, karząc różowe dolne wargi wystające spomiędzy gniazdka
lśniących czarnych loczków, po czym uderzył pasem znacznie mocniej, kiedy długonogi
książę z galanterią usiłował ją osłonić.
Szlachetność nawet w obliczu klęski!, dowódca roześmiał się głośno; potem trzasnął księcia
tak mocno, jak ten sobie zasłużył, a widok jego twardego, drżącego penisa rozbawił go
jeszcze bardziej.
Musiał przyznać, że są dobrze wyćwiczeni: śliczne księżniczki o twardych sutkach i
zarumienionych twarzyczkach, książęta usiłujący ukryć wzwiedzione członki. I choć było mu
ich szkoda, dowódca już myślał o zadowoleniu wieśniaków na widok tego stadka.
Przez cały rok mieszkańcy wioski oszczędzali pieniądze z myślą o tym dniu, kiedy za kilka
miedziaków będą mogli kupić sobie na całe lato wypieszczonych niewolników, wybrańców
dworu, wyćwiczonych i przygotowanych do dworskiej służby... którzy teraz będą musieli
słuchać najniższej kucharki czy chłopca stajennego, jeśli tylko za nich zapłaci.
A tym razem była to grupka warta szczególnej uwagi, o pulchnych członkach nadal
pachnących kosztownymi kremami, o włosach łonowych wyszczotkowanych i natartych
oliwką, jakby mieli stanąć przed obliczem królowej, a nie tysiącami obleśnie uśmiechniętych,
żądnych uciechy wieśniaków. Garncarze, właściciele zajazdów i kupcy już na nich czekali,
zdecydowani wyegzekwować za wyłożone pieniądze nie tylko ładny wygląd i łagodne
poddaństwo, lecz także ciężką pracę.
Wóz podskakiwał na wybojach, kołysząc zrozpaczonych niewolników. Odległy zamek
przypominał teraz już tylko szary cień na tle jaśniejącego nieba, a jego słynne ogrody
rozkoszy ukryte były za otaczającymi go wysokimi murami.
Dowódca uśmiechał się pod nosem; podjechał bliżej do grupki kształtnych kostek i stóp o
wysokim podbiciu. Pół tuzina niefortunnych, pięknych egzemplarzy stało przyciśniętych do
poręczy wozu, nie mając najmniejszej nadziei na ucieczkę przed biczami żołnierzy, podczas
gdy pozostali niewolnicy napierali na nich od tyłu. Mogli jedynie wykręcać się od
pieszczotliwych razów, obnażając uda, plecy i brzuchy, wystawiając je na razy rzemieni i
odwracając załzawione twarze.
W rzeczy samej był to rozkoszny widok, tym bardziej niezwykły, że oni tak naprawdę nie
wiedzieli, co ich czeka. Bez względu na to, ile razy ostrzegani byli przed wioską, nic nie było
w stanie przygotować ich na ten szok. Gdyby wiedzieli, nigdy, przenigdy nie zaryzykowaliby
rozgniewania królowej.
Dowódca już myślał o końcu lata, kiedy — całkowicie zmienieni — ci sami łkający i
szamoczący się teraz niewolnicy i niewolnice zostaną przywiezieni z powrotem do zamku, z
pochylonymi głowami i milczącymi ustami, zupełnie ulegli. Jakimże przywilejem będzie
wychłostanie ich i zmuszenie do przyciśnięcia ust do trzewiczka królowej!
Niech więc teraz łkają, myślał. Niech kręcą się i wiercą, podczas gdy słońce wychodzi zza
zielonych wzgórz, a wóz coraz szybciej jedzie krętą drogą do wioski. Niech śliczna mała
Różyczka lgnie do majestatycznego, młodego Tristana w samym środku tego zbiorowiska.
Wkrótce dowiedzą się, co sobie ściągnęli na głowy.
Może tym razem nawet zostanę na aukcji, pomyślał dowódca, przynajmniej do chwili, gdy
Tristan i Królewna zostaną rozdzieleni, jedno po drugim podsadzeni na podium i sprzedani
nowym właścicielom.
KRÓLEWNA I TRISTAN
— Różyczko, dlaczego to uczyniłaś? — spytał książę Tristan. — Dlaczego celowo okazałaś
nieposłuszeństwo? Czyżbyś chciała być odesłana do wioski?
Dokoła nich, w kołyszącym się wozie, książęta i księżniczki łkali i zawodzili żałośnie.
Tristanowi udało się poluzować nieduży skórzany knebel, który go dławił, i zrzucić go na
podłogę. Różyczka natychmiast uczyniła to samo, pozbywając się paskudnego kawałka skóry
za pomocą języka, i wypluła go, okazując przy tym arogancję.
W końcu byli skazanymi niewolnikami, więc cóż to miało za znaczenie? Zostali oddani przez
rodziców jako nagie podarunki dla królowej; rozkazano im okazywać posłuszeństwo w ciągu
długich lat służby, lecz zawiedli. Teraz zostali skazani na ciężką pracę i okrutne
wykorzystywanie przez pospólstwo.
— Dlaczego, Różyczko? — nalegał Tristan. Kiedy tylko zadał to pytanie, przycisnął wargi do
jej otwartych ust, tak że mogła jedynie odpowiedzieć na pocałunek, wspięta na palce, czując,
jak organ Tristana dotyka jej wilgotnej, spragnionej szparki. Gdy by tylko miała wolne ręce,
gdyby tylko mogła go objąć!
Nagle stopy dziewczyny straciły kontakt z podłogą wozu i poleciała z impetem na pierś
Tristana, dosiadając go; pulsowanie w jej wnętrzu było tak gwałtowne, że zagłuszyło krzyki i
odgłosy uderzeń rzemiennych trzepaczek żołnierzy konnych. Różyczka poczuła, jak rwie się
jej oddech.
Zdawało się jej, że w nieskończoność unosi się poza rzeczywistym światem, pozbawiona
podstawy w postaci potwornie skrzypiącego drewnianego wozu o wysokich kołach,
złośliwych strażników, bladego nieba rozciągającego się wysoko ponad łagodnymi, ciemnymi
wzgórzami i przyćmionej perspektywy wioski, leżącej daleko przed nimi pod grubą pokrywą
błękitnej mgły. Nie istniało dla niej ani wschodzące słońce, ani stukot końskich kopyt, ani
nawet dotyk miękkich ciał tłoczących się wokół niej i księcia. Był tylko jego penis,
rozdzierający ją, unoszący, a potem doprowadzający z wolna, bez wstydu, do milczącego,
choć oszałamiającego wybuchu rozkoszy. W tej samej chwili jej plecy wygięły się w łuk, jej
sutki, przyciśnięte do ciepłej piersi Tristana, zapulsowały, a jej usta wessały jego język.
Zamroczona ekstazą poczuła, jak biodra Tristana wpadają w ostateczny, nieuchronny rytm.
Nie mogła już tego dłużej znieść, lecz przez to przyjemność, która zalewała ją falami, była
ogromna, zwielokrotniona. W jakiejś nie związanej z myślą rzeczywistości czuła, że nie jest
już człowiekiem. Rozkosz rozwiała wszelkie znane jej człowieczeństwo. I nie była już
Różyczką, przywiezioną jako niewolnica do służby w pałacu księcia. A jednak była nią
przecież, bo tam właśnie nauczyła się odczuwać tę wszechogarniającą rozkosz.
Teraz znała tylko łagodne, wilgotne pulsowanie swej płci i organ, który ją unosił i więził.
Pocałunki Tristana stały się bardziej czułe, słodsze i dłuższe. Jakiś zanoszący się płaczem
niewolnik przytulił się do jej pleców; gorące ciało przywarło do jej ciała. Inne ciepłe ciało
przycisnęło się do jej prawego boku; poczuła kaskadę jedwabistych włosów na swoim nagim
ramieniu.
— Dlaczego, Różyczko? — spytał znowu Tristan, ustami nadal dotykając jej warg. —
Musiałaś uczynić to celowo... uciec od naszego księcia. Byłaś zbyt ceniona, zbyt zdolna... —
Oczy miał tak niebieskie, że prawie fiołkowe, głębokie, zamyślone, jakby nie do końca chciał
wyjawić, co czuje.
Jego twarz była nieco większa niż u przeciętnych mężczyzn, idealnie symetryczna, o mocno
zarysowanych kościach, lecz jednocześnie nieomal delikatnych rysach; głos miał niski i
bardziej rozkazujący niż głosy władców Różyczki. Jednak teraz nie było w nim nic poza
czułością, i to właśnie, w połączeniu z długimi rzęsami, złotymi w promieniach słońca,
dodawało mu uroku.
Mówił do niej tak, jakby od zawsze byli współtowarzyszami niedoli.
— Nie wiem, dlaczego to uczyniłam — szepnęła w odpowiedzi. — Nie potrafię tego
wyjaśnić, choć przyznaję, że mu siało to być celowe. — Pocałowała go w pierś, szybko
odnajdując sutki i ssąc je mocno jeden po drugim, aż poczuła, jak jego organ znowu w niej
pulsuje; nie zwracała uwagi na jego prośby o litość.
Oczywiście, kary w zamku były zmysłowe; to podniecające być zabawką Dworu, obiektem
nieustającej uwagi. Owszem, było to odurzające i zdumiewające — pięknie zdobione,
skórzane trzepaczki i nahajki, i bolesne pręgi, które powodowały; okrutna dyscyplina, przez
którą tak często płakała pozbawiona tchu. I następujące potem ciepłe, pachnące kąpiele,
masaże wonnymi olejkami, godziny w półśnie, podczas których nawet nie śmiała myśleć o
zadaniach i obowiązkach, które ją czekały.
Tak, było to odurzające, kuszące, a nawet przerażające.
Oczywiście, że kochała wysokiego księcia o czarnych włosach, którym powodowały
nieprzewidywalne pożądania, oraz śliczną, słodką lady Julianę, o jasnych warkoczach; oboje
byli wielce utalentowanymi dręczycielami.
Dlaczego więc odrzuciła to wszystko? Dlaczego — na widok Tristana wciśniętego w tłum
nieposłusznych księżniczek i książąt, skazanych na aukcję w wiosce — celowo
sprzeniewierzyła się rozkazom, by zostać odesłaną wraz z nimi?
Cały czas pamiętała krótką opowieść lady Juliany o tym, co ich tam czeka.
— To okrutna służba. Licytacja zaczyna się natychmiast po przybyciu niewolników i można
się domyślić, że przyjdą na nią nawet żebracy i zwykłe prostaki. Przecież dla wioski to dzień
świąteczny.
A potem przedziwna uwaga z ust jej pana, księcia, który wtedy nawet nie przypuszczał, że
jego Różyczka wkrótce popadnie w niełaskę.
— No tak, ale przy całym swoim okrucieństwie jest to wzniosła kara — rzekł.
Czy to te słowa ją skusiły?
Czyżby chciała zostać wyrzucona z dworu, gdzie narzucono jej ozdobne i sprytne rytuały, w
świat bez zasad, gdzie upokorzenia i razy będą spadać na nią równie mocno, często i szybko,
lecz z większym, dzikszym zapamiętaniem?
Oczywiście, będą tam te same ograniczenia. Nawet w wiosce nie wolno przeciąć skóry
niewolnika; nie wolno mu zrobić krzywdy. Nie, kary zostaną tylko wzmożone. A ona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]