eBooks.PL.Jerzy.Robert.Nowak.-.Co.Polska.Dala.Swiatu.Tom.2.(osiol.NET), E-Booki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WSPANIALI NIEDOCENIENI (uwagi wstępne)
Opracowanie graficzne Sławomir Lgocki
Ciągle za mało zdajemy sobie sprawę z tego jak znaczący i wielo-
stronny był wkład Polaków w cywilizację świata. Na przeszkodzie w pełnym
poznaniu tego wkładu leży jednak jego rozproszenie w dziesiątkach krajów
na różnych kontynentach. Ale właśnie dlatego mamy prawdziwy skarb,
którym możemy i powinniśmy się chlubić. Jest nim pamięć o tysiącach zdol-
nych i rzutkich polskich emigrantach, którzy rozproszeni po świecie znako-
micie spisywali się w krajach, które ich gościły. Faktem jest, że w XIX wieku
polscy emigranci odegrali wielokrotnie większą rolę w dokonaniach cywili-
zacyjnych niż ich ubezwłasnowolnieni przez zaborców rodacy w Kraju. Jakże
bogaty był ich dorobek i jak różnorodne dziedziny, w których się zasłużyli.
By wspomnieć krótko już na wstępie o niektórych z tych postaci, później
szerszy omawianych w moim tomiku: inżynier Kazimierz Gzowski, który
zbudował most nad Niagarą, profesor Leopold J. Boeck, który założył pierw-
szą politechnikę w Stanach Zjednoczonych, zakonnik ojciec Maksymilian
Ryłło, założyciel pierwszej wyższej uczelni w libańskim Bejrucie, Ignacy
Domeyko „ojciec górnictwa w Chile" i zarazem twórca szkolnictwa wszyst-
kich stopni w tym kraju, Aleksander Hołyński, pierwszy pomysłodawca
Kanału Panamskiego, pionier podwodnej żeglugi i lotnictwa Stefan Drze-
wiecki, wysławiany przez pisarza Marka Twaina wielostronny wynalazca Jan
Szczepaniak, zwany „polskim Edisonem", twórca najwyżej położonej linii
kolejowej na świecie Bronisław Malinowski, generał armii tureckiej Konstan-
ty Borzęcki, prekursor idei tureckiego odrodzenia narodowego, o którym
twórca nowoczesnego państwa tureckiego Kemal Ataturk powiedział:
Ten
Polak wart jest pomnika ze szczerego złota.
Czy inna jakże kapitalna postać z
XIX wieku, już nie emigrant, a typ przedsiębiorczego bogatego Polaka w
Rosji - prezydent Tomska Zachary Cybulski. To właśnie on stał się inicjato-
rem i głównym fundatorem pierwszej wyższej uczelni na ogromnych obsza-
rach Syberii.
Z jakimś podziwem pisał o różnych zagranicznych dokonaniach wy-
bitnych Polaków na emigracji profesor Norman Davies, akcentując:
(...)
wszystkie te znane szerokiemu światu, nie dające się wymówić polskie nazwi-
ska należą do utalentowanych jednostek, które zdobyły sławę dzięki wyjątko-
wym zdolnościom, osobowości lub temperamentom.
Nie jest niczym za-
skakującym, że wędrujący po świecie Polacy mają swój niepropor-
cjonalnie wysoki wkład w dzieje naukowych podróży i badań, a tak-
że w rozwój związanych z tego typu działalnością dyscyplin nauko-
wych
(podkr. - J.R.N.) (N. Davies, „Boże igrzysko", Kraków 1998, t. 2, s.
310-321). Szczególnie podkreślam tę właśnie wypowiedź prof. Normana
Daviesa. Tak pochlebną ocenę o roli i wkładzie Polaków wypowiada bo-
wiem słynny naukowiec zagraniczny, co uniemożliwia pomniejszanie jej
wymowy przez stwierdzanie, że tak oto chwalą się sami Polacy na zasadzie
„każda pliszka swój ogonek chwali".
© Copyright by Jerzy Robert Nowak, Warszawa
Wydawnictwo MaRoN, tel. 0-608 854 215
ISBN 83-89033-70-4
3
Ileż przyjemności sprawiało mi zawsze czytanie tekstów na temat za-
sług Polaków za granicą, opisy wypowiadanych na ich temat pełnych entu-
zjazmu pochwał czołowych postaci krajów, które ich przyjęły u siebie. Pa-
miętam, z jakim wzruszeniem oglądaliśmy w grupie Polaków w Kanadzie
tablicę ku czci inżyniera K. Gzowskiego przy wodospadzie Niagara. Tam
dowiedzieliśmy się bowiem, że tablica ku czci Polaka jest
jedyną
tablicą
upamiętniającą czyjeś czyny w całym wielkim regionie wokół najsłynniejsze-
go wodospadu świata. Dokonania wspomnianych wyżej Polaków i tylu
innych opisanych w dalszej części mego tomiku mogłyby być wspaniałą
szkołą patriotyzmu, wzmocnienia dumy narodowej, najlepszym „zastrzykiem"
przeciwko narodowemu zakompleksieniu. Mogłyby być, gdyby nie jedno
ale... Niestety jakże liczne z opisywanych w tym tomiku postaci to wielcy
niedocenieni, a w każdym razie w zbyt małym stopniu spopularyzowani w
naszych książkach i w naszych mediach.
Do najbardziej szokujących należą rozmiary zaległości w populary-
zowaniu polskiego udziału w rozwoju Stanów Zjednoczonych. Dzieje się tak
pomimo faktu, że Polacy należą do niewielu narodów mogących poszczycić
się znaczącymi zasługami dla rozwoju Stanów Zjednoczonych już w pierw-
szych stuleciach ich historii. A także pomimo faktu, że popularyzacja pol-
skiego wkładu w dzieje USA sprzyjałaby znacznie lepszemu docenieniu
samych Polaków w kraju będącym dziś jedynym supermocarstwem. Jest to
tym potrzebniejsze w sytuacji, gdy właśnie w USA od wielu lat szczególnie
często dochodzi do wybryków antypolonizmu, osławionych Polish Jokes.
Przypomnijmy tu choćby jeden z najpopularniejszych wyskoków tego typu.
Składał się on z pytania:
Jaka jest najkrótsza książka świata?
i odpowiedzi:
Historia polskiej kultury!
Trudno się dziwić wypisywaniu takich andronów przez zagranicz-
nych anty-Polaków. Dużo bardziej szokujące jest to, że w samej Polsce tak
mało robimy, aby przeciwdziałać antypolskim stereotypom przez pokazanie
prawdziwych faktów, z których możemy być dumni. Choćby z faktu, że to
właśnie Polacy zbudowali pierwszy większy zakład przemysłowy w USA w
XVII wieku (hutę szkła w Jamestown). Czy tego, że właśnie Polak - A. Kur-
czewski (Curtius) już w połowie XVII wieku wsławił się założeniem pierw-
szej wyższej uczelni w Nowym Amsterdamie (późniejszym Nowym Jorku).
Pisze o tym m.in. Piotr Taras w podstawowym, prawie 900-stronicowym
dziele „Wkład Polaków do kultury świata" (Lublin 1976, pod red. prof. M.A.
Krąpca i in., s. 807). Pomimo tego postaci Curtiusa nie można znaleźć w
nowszych polskich encyklopediach. Próżno szukać w naszych encyklope-
diach też innej bardzo zasłużonej polskiej postaci, wspomnianego już profe-
sora Leopolda J. Boecka, założyciela pierwszej amerykańskiej politechniki w
Nowym Jorku w 1854 roku. Równie przykre pominięcia zasłużonych Pola-
ków można znaleźć i w odniesieniu do postaci z XX-wiecznej nauki. Próżno
szukałem np. w najnowszych polskich encyklopediach postaci doktora
Hilarego Koprowskiego, który kilkadziesiąt lat temu wsławił się w USA wy-
kryciem pierwszej szczepionki przeciwko chorobie Heinego-Medina. Pamię-
tam jak parę lat temu wraz ze słynnym ekonomistą prof. Stefanem Kurow-
skim uskarżaliśmy się na fakt dość powszechnego przemilczenia dokonań dr.
Koprowskiego w Polsce. Gdyby Koprowski był Czechem, Węgrem, Żydem
czy Anglikiem ileż rozpisywano by się wówczas wśród każdej z tych nacji na
temat jego odkrycia. Znam dobrze Węgrów i pamiętam, z jakim entuzjazmem
komentują każde wybitniejsze dokonanie swoich rodaków, opatrując je zaraz
najwyższymi pochwałami, najchętniej określeniem „vilaghiru" (światowej
sławy). Dr Koprowski dokonał zaś rzeczywiście odkrycia na światową sławę,
a jednak jakoś dziwnie nie uznaje się go nawet za godnego sławy w Polsce.
Skarżę się na zaniedbania w popularyzacji polskich zasług dla roz-
woju Stanów Zjednoczonych, ale przecież podobne uwagi można odnieść do
historii naszych rodaków w jakże wielu innych krajach. Stąd tym usilniejsze
pragnienie, aby ten tomik przyczynił się do pokazania pełniejszego obrazu
polskiego wkładu w cywilizację świata i... pokrzepienia serc.
W tym czasie, gdy przemilcza się jakże wiele cennych informacji o
polskim wkładzie cywilizacyjnym, tym chętniej i tym częściej sączy się różne
twierdzenia o rzekomym naszym tradycyjnym jakoby zapóźnieniu kulturo-
wym i naukowym. Nader typowe pod tym względem były prawdziwe brech-
ty zaprezentowane przez fizyka prof. Łukasza M. Turskiego na łamach tygo-
dnika „Wprost" z 4 maja 1997 r. Ł.A. Turski „zabłysnął" tam kompromitują-
cym jego samego i redakcję „Wprost" uogólnieniem głoszącym jakoby w
Polsce panuje ciągły „marazm intelektualny" począwszy od XV wieku! Od XV
wieku, a więc od Wodkowica, Dugosza, poprzez Kopernika, Frycza-
Modrzewskiego, Heweliusza, braci Śniadeckich, Staszica, Kołłątaja, Mickiewi-
cza, Łukasiewicza, Kolberga, Wróblewskiego, Olszewskiego do Skłodow-
skiej-Curie, Balzera, Brucknera, Sienkiewicza, Reymonta, Konecznego, Zna-
nieckiego, T. Zielińskiego, Weigla, Hirszfelda, Góreckiego, Herberta, Miłosza
etc. etc.
Jak określić postawę autora tego typu uogólnień o polskim „mara-
zmie intelektualnym" od XV w., i redakcji, która nagłośniła tego typu
oszczercze uogólnienia?!
W tym tomiku chciałbym pokazać, jak bardzo kłamliwe są te i im
podobne uogólnienia różnych oczerniaczy i pomniejszaczy polskiego dorob-
ku cywilizacyjnego. Świadomie - ze względów objętościowych - ograniczę
przy tym w jak największym stopniu omawianie postaci najbardziej znanych
i spopularyzowanych już w Polsce, często wręcz rezygnując z ich przedsta-
wienia. Tym chętniej upomnę się za to o nazwiska jakże wielu osób za mało
docenionych, a czasem wręcz zapomnianych. A zwłaszcza tych Polaków,
którzy w dalekich krajach dawali swój wkład cywilizacyjny, często bardzo
znaczący, a których dotąd jakoś ciągle nie eksponuje się w Polsce stosownie
do ich wartości. Podjęta przeze mnie tematyka zasługiwałaby na grube tomy.
Ze względów objętościowych nie mogłem się oczywiście pokusić o przeka-
zanie pełnego obrazu jakże bogatego wkładu Polaków do cywilizacji róż-
nych krajów świata.
4
5
ZASŁUGI DAWNEJ POLSKI
pisał o krakowskim uniwersytecie:
Cracovia... in qua artium liberalium
schola floret, arte, mathematica celebris.
Wychwalał krakowskie osiągnięcia
naukowe niemiecki uczony Hartman Schedel w 1493 roku, a Anglik Leonard
Cox wydał nawet rozprawkę „De laudibus Academiae Cracoviensis" (1518).
W XV wieku akademia krakowska stała się najważniejszą wyższą uczelnią w
całej Europie Środkowej i Wschodniej. Ściągali na nią przybysze z różnych
części Europy, m.in. najsłynniejszy alchemik XV wieku Faust, później tak
wsławiony jako tytułowy bohater dzieła Goethego.
Gołosłowność twierdzeń o rzekomym polskim "marazmie intelektu-
alnym" od XV wieku staje się szczególnie widoczna w zestawieniu z rozlicz-
nymi świadectwami zagranicznymi, właśnie w XV wieku wysoko oceniają-
cymi poziom polskiej Akademii Krakowskiej w różnych dziedzinach. Szcze-
gólnie entuzjastyczne były zagraniczne opinie na temat znakomitego rozwoju
polskiej astronomii - dowodziło to, że genialne dzieło Mikołaja Kopernika
nie zrodziło się na jakimś pustkowiu intelektualnym w izolacji od jakichkol-
wiek polskich poprzedników. Przypomnijmy tu, co napisał o znaczeniu
Akademii Krakowskiej ok. 1480 r. niemiecki kronikarz Hartman Schedel:
W
Krakowie przy kościele św. Anny znajduje się uniwersytet, głośny z bardzo
wielu sławnych i uczonych mężów, w którym uprawiane są wszelkie umiejęt-
ności: nauka wymowy, poetyka, filozofia i fizyka.
Najbardziej jednak
kwitnie tam astronomia, a pod tym względem, jak wiem od wielu
osób, w całych Niemczech nie ma szkoły sławniejszej
(podkr. - J.R.N.)
(cyt. za: „Wkład...", op.cit., s. 377). Szczególnie duża sławą cieszyli się tacy
astronomowie krakowscy jak Wojciech z Brudzewa, autor wielu fundamen-
talnych prac astronomicznych, Jan z Głogowa czy Michał z Wrocławia. Rzecz
znamienna - już w latach czterdziestych XV wieku właśnie do Akademii
Krakowskiej zwrócił się obradujący Sobór Bazylejski z prośbą o opracowanie
kalendarza. Tak oceniano polski „marazm"!
W liście napisanym do Decjusza w 1523 roku Erazm z Rotterdamu
składał powinszowania Polakom jako:
narodowi, który - chociaż niegdyś
uważany był za barbarzyński — teraz tak pięknie rozwija się w dziedzinie
nauk, prawa, obyczajów, religii i we wszystkim, co przeciwne jest wszelkiemu
nieokrzesaniu, że
współzawodniczyć może z najbardziej kulturalnymi
narodami świata
(podkr. - J.R.N.) (cyt. za: Janusz Tazbir, „Spotkania z
historią", Warszawa 1979, s. 64).
Wypisujący brednie o polskim „marazmie intelektualnym" polscy
uczeni w stylu prof. Ł.A. Turskiego nie znają ani trochę (albo udają, że nie
znają) własnej rodzimej narodowej historii.
Powinni chyba jak najszybciej
zapisać się na korepetycje
z tej dziedziny do takich zagranicznych znaw-
ców naszych dziejów jak choćby prof. Norman Davies. Przypomnijmy, że
prof. Davies jednoznacznie akcentował, iż:
(...)w dziedzinie nauki, litera-
tury i wiedzy talent Polaków okazał się zadziwiająco bogaty i głębo-
ki
(podkr. - J.R.N.).
Bez cienia hiperboli można tu okres panowania dwóch
ostatnich Jagiellonów nazwać Złotym Wiekiem Polski
(N. Davies, op.cit., s.
175).
Zbyt mało przypomina się tradycje rozwoju polskiej astronomii i fi-
zyki w dobie przedkopernikowskiej, co sprawia wrażenie, jak gdyby Koper-
nik był wyjątkowym zjawiskiem, które pojawiło się jak
Deus ex machina
na
tle dotychczasowej całkowitej „pustki" w polskich naukach ścisłych. Przypo-
mnijmy więc, że już w 1458 roku Eneasz Sylwiusz (później papież Pius II)
WŚRÓD WIELKICH POSTACI POLSKIEJ
MYŚLI XVI WIEKU
Wiek XVI w polskiej nauce zabłysnął przede wszystkim wspaniałymi
odkryciami astronomicznymi Mikołaja Kopernika, nazbyt powszechnie zna-
nymi, by je tutaj omawiać. Warto wspomnieć natomiast o dużo mniej znanej
roli Kopernika jako wybitnego ekonomisty i działacza gospodarczego, zajmu-
jącego się w swych pracach z tej dziedziny głównie problemami pieniężny-
mi, a zwłaszcza procesem psucia pieniądza oraz postulatami ujednolicenia
monety Polski rdzennej (tzw. Korony) z monetą przyłączonych do Polski w
połowie XV wieku tzw. Prus Królewskich.
Do najwybitniejszych polskich uczonych owych czasów, wsławio-
nych w skali międzynarodowej należał budzący podziw są wszechstronno-
ścią geograf, lekarz i historyk Maciej z Miechowa (1457-1523). Ten wieloletni
rektor akademii Krakowskiej zasłynął przede wszystkim „Traktatem o dwóch
Sarmacjach": azjatyckiej i europejskiej. Dzieło to jest powszechnie uznawane
za pierwszą nowożytną geografię Wschodu europejskiego. Zawierało obraz
Sarmacji europejskiej (terytoriów między Wisłą a Donem) i azjatyckiej (mię-
dzy Donem a Morzem Kaspijskim). Dzieło Miechowity prostowało przy tym
szczególnie wiele błędnych wyobrażeń o terytoriach państwa moskiewskiego
państwa carów. Książka Miechowity tylko w jednym XVI wieku zyskała aż
jedenaście wydań łacińskiego oryginału. W ciągu XVI i XVII wieku „Traktat o
dwóch Sarmacjach"
był tłumaczony na wiele języków.
Maciej Miechowita
był również autorem pierwszej drukowanej historii Polski „Chronica Polono-
rum", obejmującej wydarzenia do 1506 roku. Dodajmy, że był on również
pierwszym polskim lekarzem wenerologiem.
Ta rzekomo grzęznąca w „marazmie intelektualnym" Polska wydaje
w XVI wieku kolejnych głośnych na całą Europę pisarzy politycznych. W
1551 roku wychodzi dzieło „Commentatorium De Re-publica Emendata"
Andrzeja Frycza Modrzewskiego, opowiadające się za równością praw dla
wszystkich ludzi, przeciw niewoli chłopów pańszczyźnianych, ze stanow-
czym sprzeciwem wobec wojen. Prace Modrzewskiego są tłumaczone na
niemiecki, francuski, hiszpański i rosyjski. Prof. I.C. Pogonowski nazywa go
jednym z pionierów europejskiej myśli politycznej
(I.C. Pogonowski, „Poland.
An Illustrated History", New York 2000, s. 65).
6
7
Z jeszcze większym rozgłosem międzynarodowym spotkało się wy-
dane w 1586 roku dzieło biskupa Wawrzyńca Goślickiego, zdecydowanego
przeciwnika wszelkiego despotyzmu: „De Optimo Senatore". Książka bisku-
pa Goślickiego wysunęła głośną w całej ówczesnej Europie teorię o odpo-
wiedzialności monarchów za sprawowaną przez nich władzę. Biskup Goślic-
ki domagał się ograniczenia władzy królewskiej, równości wszystkich oby-
wateli wobec prawa i opartej na zasługach równorzędności szans. Książka
wywołała irytację wszystkich zwolenników rządzenia twardą ręką i spotkała
się szybko z zajadłymi prześladowaniami. Z najsurowszymi zaleceniami
niszczenia książki Goślickiego wystąpiła m.in. słynna królowa Anglii Elżbieta
. II Tudor. Prześladowano książkę Goślickiego również za następnych wład-
ców Anglii, skazując jej egzemplarze na spalenie.
Prześladowania ze strony władców nie potrafiły powstrzymać nie-
zwykłej wprost popularności dzieła bp. Goślickiego na terenie Anglii. Zyska-
ło ono sobie kolejne trzy przekłady w Londynie: w 1598 roku, w 1607 roku i
w 1733 roku, nie mówiąc o dużo większej ilości wydań. Szereg autorów
uważa, że postać Poloniusa w „Hamlecie" i szereg umieszczonych tam tyrad
politycznych znalazły się na skutek głębokiego zainteresowania Szekspira
dziełem bp. Goślickiego (por. I.C. Pogonowski, op.cit., s. 73).
Zdaniem
profesora Iwo Gollancza z Cambridge University, Szekspir najwyraź-
niej znał książkę Goślickiego i włożył kilka fragmentów z niej do
dwóch swoich sztuk
(wg W.S. Kuniczak, „My Name is Million", New York
1978, s. 14). Zdaniem polonijnego badacza wpływ myśli Goślickiego bardzo
widoczny jest w opracowywanej w 1776 roku przez jednego z ojców „rewo-
lucji amerykańskiej" Thomasa Jeffersona Deklaracji Niepodległości (tamże, s.
14).
rów ocenia, że Stanisław Polak
był
twórcą pierwszego w świecie nowo-
czesnego wydawnictwa
(podkr. - J.R.N.) (por. „Wkład...", op.cit., s. 774;
B. Orłowski, „Nie tylko szablą i piórem", Warszawa 1985, s. 32).
Polscy drukarze mieli szczególnie wielkie zasługi również dla rozwo-
ju sztuki drukarskiej w Wiedniu. Pierwszą nowoczesną wielką drukarnię w
Wiedniu założył szlachcic poznański Rafał Skrzetuski, który przybrał przy-
domek Heffhalter. Swą drukarnię rozwijał z wielkim rozmachem, łącząc ją z
odpowiednią księgarnią asortymentową i odlewnią czcionek. Po niecałych
dziesięciu latach działania przeniósł się na Węgry, gdzie również stał się
pionierem sztuki drukarskiej (por. uwagi w rozdzialiku o Węgrzech). W
kilkadziesiąt lat później Skrzetuski znajduje znakomitego kontynuatora sztuki
drukarskiej w innym Polaku Mateuszu Kocmyrzowskim, występującym pod
łacińskim imieniem Matthaeus Cosmerovius Polonus. Ocenia się go jako
najwybitniejszego drukarza i wydawcę wiedeńskiego aż po wiek XIX. Wydał
razem około 350 druków, co stanowiło blisko jedną trzecią całej wiedeńskiej
produkcji wydawniczej w XVII wieku (wg B. Orłowski, op.cit., s. 32).
Polak Franciszek Skoryna z Połocka wsławił się wydawaniem pierw-
szych książek drukowanych po rosyjsku. Polacy w ogóle odegrali bardzo
dużą rolę we wspieraniu Rosjan swą sztuką drukarską. Ocenia się, że w
przeciągu dwóch stuleci wytłoczyliśmy ponad 1500 książek drukowanych po
rosyjsku. Polska uczelnia krakowska wykształciła pierwszego drukarza w
Czechach Mikołaja Szczecinę, podpisującego się na swych drukach jako
Mikołaj „bakałarz przesławnej szkoły krakowskiej". Józef H. Retinger wspo-
minał o pionierskiej roli polskiego drukarza Jana Adama z Polski w Neapolu
i w Anglii. Dodać należy, że drukarze polscy wydrukowali wiele książek dla
Czechów, mieszkańców Wołoszczyzny i południowych Słowian.
EKSPANSJA POLSKIEJ SZTUKI
DRUKARSKIEJ W XVI WIEKU
Dziś, gdy polska książka przeżywa tak trudne chwile, można tylko z
prawdziwą nostalgią wspominać niebywałe sukcesy polskich drukarzy w
różnych krajach Europy. Sam druk bardzo szybko rozpowszechnił się w
Polsce. Już w 1465 roku, a więc w dziesięć lat po wydaniu Biblii Gutenber-
ga, ukazują się pierwsze drukowane książki w Krakowie. Później dochodzi
tam do prawdziwego rozkwitu sztuki drukarskiej. Na przykład tylko w ciągu
33 lat od 1503 r. do 1536 roku w Krakowie wyszło 294 książki, to jest tyle,
co w całej Anglii.
Co najważniejsze jednak to to, że polscy drukarze stali się pionierami
sztuki drukarskiej w licznych krajach Europy, od Hiszpanii i Anglii po Au-
strię, Węgry, Siedmiogród, Wołoszczyznę, Rosję. W Hiszpanii szczególnie
zasłużonym pionierem druku stał się Stanisław Polak z Sewilli. Został tam
zaproszony w 1491 roku przez rządzącą parę królewską Ferdynanda i Izabe-
lę, co dowodziło posiadanej już wówczas przez niego renomy. Szereg auto-
WPŁYWY POLSKIE NA WĘGRZECH,
MOŁDAWII I WOŁOSZCZYŹNIE
Rzeczpospolita Obojga Narodów mogła się poszczycić bardzo po-
ważnym oddziaływaniem kultury również na swoich sąsiadów z południa w
ciągu XVI i XVII wieku, zwłaszcza na Węgry, Mołdawię i Wołoszczyznę.
Klęska Węgier pod Mohaczem w 1526 roku w wojnie z Turkami i upadek
państwowości węgierskiej sprawiły, że na wiele dziesięcioleci przyjazna
Polska stała się najbliższym i najpewniejszym miejscem intelektualnego
schronienia dla Węgrów. Po 1526 roku przez bardzo długi okres czasu hu-
manista węgierski miał właściwie tylko dwa wyjścia - albo z bronią w ręku
toczyć osamotnioną walkę przeciwko jednemu z dwóch zaborców w strasz-
liwie spustoszonym kraju albo uciekać ku Krakowowi, gdzie istniały szanse
dalszej twórczości literackiej i naukowej.
Dla Węgier XVI wieku Kraków na
pewien czas stał się tym, czym Paryż dla polskiej emigracji - Chopina,
Mickiewicza, Słowackiego czy Norwida.
Jak pisał czołowy węgierski
8
9
[ Pobierz całość w formacie PDF ]