czy-to-juz-molestowanie, Książki psychologiczne , socjologiczne , teozoficzne etc, miller katarzyna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ŻYCiE WEWNĘTrzNE
| zNaKi
rozdział
| podpod rozdział | podpod rozdział
– Może to oczywiste pytanie, ale
czy zawsze można odróżnić lirt od
molestowania seksualnego?
K.M.:
Zawsze. Flirt jest człowieko-
wi potrzebny do życia jak powietrze.
Nawet w pracy. Człowiek się napina,
wypełnia zadania, potrzebuje chwili
oddechu. Na wagę złota są więc osob-
niki obu płci, które potraią z atencją
i sympatią odnosić się do płci przeciw-
nej, czyli upiększać współpracę zdania-
mi typu: „Twoja rączka miękka i biała,
jak się do czegoś dotknie, to wszystko
świetnie wychodzi...”. Krzywisz się?
– Jakbym to usłyszała, nie wie-
działabym chyba, jak zareagować.
się z uwodzeniem, ale jest też lirt bez-
interesowny, który jest sztuką wprowa-
dzania innych w dobre samopoczucie.
Wymianą dobrych uczuć i ocen, dzięki
której obie strony czują się lepiej. Taki
lirt jest świetną przyprawą do życia.
Wszędzie: w domu, w pracy, w szkole...
Chodziłem do męskiej szkoły, któ-
ra wraz z moim rocznikiem stała się
koedukacyjna. Starsi koledzy byli za-
chwyceni, a nauczyciele twierdzili, że
gdy pojawiły się dziewczyny, atmosfe-
ra w szkole zrobiła się o niebo lepsza
– a i wyniki w nauce się poprawiły.
Było dla kogo się starać i wyzwoliła
się dodatkowa energia. Chęć zaimpo-
bie jasno: w chwili, kiedy ktoś wchodzi
w kontakt z ciałem drugiego człowieka
albo narusza jego przestrzeń wbrew
jego woli, mówimy o przemocy. Gdy
robimy to z podtekstem erotycznym,
mówimy o molestowaniu. Więc klaps
jest molestowaniem. Jest upokarzający.
Bo ktoś chce sobie zrobić przyjemność
twoim kosztem. Świństwo, i to podwój-
ne. Facet – bo kobiety zwykle tego nie
robią – który poklepuje swoje podwład-
ne, ma podwójną przyjemność. Nie
dość, że dotyka ich ciała, to jeszcze de-
monstruje swoją wyższość, siłę. A ona
jest bezwolna, bezradna, najczęściej nic
z tym nie robi.
Molestowanie to brak szacunku, pogarda do siebie samego i innych.
Z punktu widzenia terapeuty w sytuacji nadużycia obie strony są chore. Molestowanie
i gwałt to z reguły spotkanie dwóch nadużytych ofiar, z których jedna zamienia się w kata
Czy
K.M.:
Ja bym była rozanielona.
A kobieta mogłaby powiedzieć męż-
czyźnie: „Wiem, że twój męski umysł
udźwignie wszystko”.
– Hm...
K.M.:
Mnie to bawi, ponieważ lirt
opiera się na starych dobrych zasa-
dach. Możemy się oczywiście zachwy-
cać damskim umysłem i męską rączką.
Myślę, że we lircie w przeciwień-
stwie do innych form męsko-damskich
zabiegów chodzi przede wszystkim
o okazanie sobie szczególnej uwagi po
to, by było lepiej, przyjemniej razem
być czy pracować.
– W tym, o czym mówisz, nie
wyczuwa się napięcia erotycznego.
A mnie się lirt jednoznacznie z nim
kojarzy.
W.E.:
Różne rzeczy rozumie się
pod słowem lirt. Flirt niestety kojarzy
nowania płci przeciwnej jest ważnym
elementem lirtu.
K.M.:
W takim bezinteresownym
lirtowaniu nie ma jakiejś tajemnicy,
jest tylko dawanie, otwartość. A kiedy
coś wisi w powietrzu, są gry, niedopo-
wiedzenia, to już niewinny lirt nie jest.
W.E.:
Ale też nie jest to molesto-
wanie. O molestowaniu mówimy, gdy
ktoś usiłuje wymusić na innych seksu-
alną uległość, wykorzystując do tego
swoją pozycję władzy, odwołując się
do psychicznego szantażu lub izycz-
nej przemocy. Takie postępowanie jest
złe, chore i dlatego zabronione.
– Przy okazji tematu molestowa-
nia mówi się o tzw. klapsie w pupę.
Czy to już molestowanie, czy nie?
K.M.:
Jest tak samo jak z klapsem
danym dziecku. Niektórzy twierdzą,
że to nie bicie. Jednak powiedzmy so-
W.E.:
Uważa się, że skoro kobieta
nie reaguje na klepanie po pupie, to zna-
czy, że przyzwala lub robi to w zamian
za jakieś oczekiwane korzyści. Ten spo-
sób myślenia sam w sobie jest psychicz-
nym molestowaniem i wstępem do
molestowania izycznego. Tymczasem
kobiety mają wielki problem z okaza-
niem mężczyźnie szefowi niezgody na
naruszanie swoich izycznych granic.
– Dlaczego?
W.E.:
Kobiety są od dziecka przy-
zwyczajane do tego, że się narusza ich
granice. W patriarchacie to norma.
K.M.:
Począwszy od tych klap-
sów w dzieciństwie, dzieci uczą się,
że ich granice wolno naruszać – bo
przecież robią to ludzie, którzy ponoć
kochają. Tak utrwala się wzorzec mi-
łości – bez granic. Kocha to znaczy za-
właszcza, traktuje jak swoją własność.
to już molestowanie
Dużo się ostatnio mówi o molestowaniu seksualnym w miejscu
pracy. Wygląda na to, że kobiety, choć z oporami, przerywają
milczenie. Z drugiej strony z Zachodu przychodzi wzorzec sterylnych
biur, gdzie każdy komplement uznawany jest za napaść seksualną.
Czy w naszym życiu jest jeszcze miejsce na flirt? Kiedy zaczyna się
molestowanie? – pyta
Katarzynę Miller
i
Wojciecha Eichelbergera
Tatiana Cichocka
zdjĘcia
zosia zija
100
| zwierciadło | paŹdziErNiK
paŹdziErNiK | zwierciadło
|
101
ŻYCiE WEWNĘTrzNE
| zNaKi
Bezgraniczna miłość jest przecież naj-
wyższym stopniem miłości, prawda?
W.E.:
Wolimy nie wiedzieć, jak
często izyczne granice dzieci są naru-
szane przez rodziców, wujków, starsze
rodzeństwo, przyjaciół domu, lekarzy,
księży katechetów, nauczycieli, trene-
rów... Tu jest początek molestowania.
K.M.:
Dziecko nie ma prawa po-
wiedzieć, że czegoś nie chce. Ma się
nauczyć wszystko znosić. A postawa
wobec rodziców przenosi się na stosu-
nek do szefów i autorytetów.
W.E.:
Dlatego molestowanie może
odbywać się poza świadomością osoby
molestowanej. Ludzie przyzwalają na
coś, na co nie powinni, bo nawet sobie
nie uświadamiają, że dzieje się coś nie-
właściwego. Ale skąd mają to wiedzieć,
skoro w ich życiu zawsze tak było?
– Co robić, gdy same oiary mole-
stowania nie wiedzą, że są oiarami?
W.E.:
Można tworzyć takie prawo,
które będzie represjonowało molestu-
jących i tym samym edukowało spo-
łeczeństwo. Takie prawo już istnieje.
Problem w tym, by działało i dotyczyło
wszystkich relacji i instytucji, gdzie mo-
lestowanie może się przydarzać. Przede
wszystkim tych z natury autorytarnych:
rodziny, szkoły, Kościoła, szpitali, woj-
ska i wszelkich korporacji. Wszędzie
tam z góry muszą być wykluczone za-
chowania i sytuacje, które mogłyby
naruszać czyjąkolwiek psychoizycz-
ną suwerenność. Te normy powinny
uwzględniać to, że wielu ludzi ma
utrwalony syndrom oiary – czyli ową
tendencję do godzenia się na takie za-
chowania ze strony otoczenia, na które
nie powinni się godzić, a mogą je nawet
nieświadomie prowokować. W intere-
sie tych ludzi zabrania się więc dotyka-
nia, klepania, całowania w rękę...
– Nie wylewamy dziecka z ką-
pielą? Gdy się do tego wlicza nawet
mówienie miłych rzeczy?
K.M.:
Myślę, że się przesadza, mó-
wiąc o tym, bo jeszcze nikt za komple-
ment nie poszedł siedzieć. Wyśmiewa-
my poprawność polityczną, żeby się nie
przyznać, że do niej nie dorośliśmy.
W.E.:
Ale i tu trzeba uważać. Ła-
two jest wykorzystać tego typu prawo,
by kogoś wrobić. To ogromny problem
w Ameryce. Mam tam znajomych
wykładowców. Mówią, że nie mogą
zamknąć drzwi, udzielając konsultacji
studentce, a ona musi siedzieć bliżej
drzwi i być widoczna z korytarza. A naj-
lepiej jest mieć świadka każdej rozmo-
wy. Bo gdy studentce nie spodoba się
wystawiona przez wykładowcę ocena,
to może rozczochrać sobie włosy, roz-
piąć bluzkę, wybiec z krzykiem na ko-
rytarz – i oskarżyć go o molestowanie.
– Oto druga strona medalu. Bo
również dochodzi do wykorzystania,
tylko przez drugą ze stron.
W.E.:
Rodzi się wielki problem:
czy działać zgodnie z zasadą, że lepiej
nie złapać wielu przestępców, niż ska-
zać jednego niewinnego, czy skazy-
wać wszystkich podejrzanych, by nie
skrzywdzić żadnej oiary. Wygląda na
to, że w naszej kulturze nadszedł czas
bezwzględnego oduczania mężczyzn
przedmiotowego traktowania kobiety.
I czas, by nauczyć kobiety, że mają pra-
wo do samoobrony i nietykalności.
– Chodzi nie tylko o prawo, ale
też społeczne poparcie. Dziś kobiety
nie protestują również z tego powo-
du, że się boją.
K.M.:
Rzeczywiście, gdy znajdzie
się kobieta, która zaprotestuje, bardzo
rzadko ktoś ją w tym wspiera. Mężczyź-
ni są solidarni z mężczyznami. A kobie-
ty się boją. Często nie rozumieją nawet,
skąd tamta wzięła tę śmiałość, odwagę,
bo ich na nią nie stać. Wolą więc uwa-
żać, że zrobiła to z pobudek inanso-
wych albo innych.
– Często przyłączają się do tych,
którzy taką kobietę próbują uciszyć.
K.M.:
Problemem kobiet jest to, że
często nie czują się partnerkami. Mają
poczucie bezpieczeństwa tylko, gdy są
w grupie. Odrzucają taką kobietę, bo po
pierwsze, ona rozbija ową grupę. A po
drugie dlatego, że nie chcą, by odium,
które ciąży na niej, padło i na nie.
W.E.:
To najsmutniejsze: kobietę,
która ośmiela się przerwać milczenie,
spotyka odrzucenie, pogarda, brak sza-
cunku. Brakuje jej przychylności oto-
czenia, ale też sądy, policja nie udzielają
jej wsparcia. Właśnie na tym polega pa-
triarchalna presja. Tak trudno uwolnić
się od myślenia stereotypem: zgwałco-
na – znaczy prosiła się, molestowana
– znaczy kusiła albo coś z tego miała.
– To zniechęca do szukania
sprawiedliwości.
W.E.:
Trzeba uświadamiać ludziom,
że wszyscy jesteśmy oiarami zamiata-
nia sprawy molestowania pod dywan.
Bo każde nadużycie dotyczy w istocie
obu stron i obie strony rani. Jeśli traktu-
jemy przedmiotowo drugiego człowie-
ka, widząc w nim jedynie obiekt seksu-
alny, z siebie też robimy przedmiot.
K.M.:
Przedmiot nie cierpi. Więc
gdy się uprzedmiotawiam, nie czuję
bólu i lęku. Niewiele czuję w ogóle.
W.E.:
Z punktu widzenia terapeu-
ty w sytuacji molestowania obie stro-
ny są chore. Prawdopodobnie były
w przeszłości nadużyte. Molestowanie
i gwałt to z reguły spotkanie dwóch
nadużytych oiar, z których jedna za-
mienia się w kata.
K.M.:
Jak daleko odeszliśmy od cu-
downego lirtu, który może być crême
de la crême naszych relacji... Te dwa
zjawiska wbrew pozorom leżą na anty-
podach. Molestowanie to w istocie brak
szacunku, pogarda do siebie samego
i innych. Flirt jest samą radością: z tego,
że istniejemy, że możemy się sobą za-
chwycać. Ale żeby to robić, trzeba się
jako tako dobrze czuć ze sobą samym.
Mamy w sobie tyle cierpienia, zawi-
ści, ciężarów, że bardzo trudno jest się
wznieść na taki czysty poziom wymia-
ny. I to jest smutne.
W.E.:
Reasumując: nie należy zaka-
zywać lirtu, nawet w pracy. Ale trzeba
edukować ludzi we lirtowaniu. Uświa-
damiać, że wszystko zależy od inten-
cji. Jeśli w umyśle osoby, która mówi:
„Pięknie dziś wyglądasz”, jest obecna
intencja naruszenia granic i wykorzy-
stania, to nawet tak niewinne zdanie
jest molestowaniem. I poczujesz to.
Ale jeśli to samo zdanie nie obudzi
w tobie zażenowania, lęku ani wstydu,
prawdopodobnie mówiący ma czyste
intencje. Wtedy robi nam się ciepło
i przyjemnie, mamy naprawdę ochotę
się zrewanżować. Takiej wymiany, na-
wet połączonej z dotykiem, nie powin-
niśmy ani sobie, ani innym zakazywać.
Bo w przeciwnym razie będziemy jesz-
cze bardziej chorzy i samotni.
Flirt niestety kojarzy się z uwodzeniem,
ale jest też flirt bezinteresowny, który
jest sztuką wprowadzania innych
w dobre samopoczucie. Wymianą
dobrych uczuć.
Taki flirt bywa
świetną przyprawą do życia
c
[ Pobierz całość w formacie PDF ]