erotyczny pamietnik masazysty, E-booki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niniejsza
darmowa publikacja
zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytaæ ten tytuł w pełnej wersji
.
Niniejsza publikacja mo¿e byæ kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wył¹cznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora
. Zabronione s¹
jakiekolwiek zmiany w zawartoœci publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania siê jej
od-sprzeda¿y, zgodnie z
.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym
Micha
ł
ł Migar
E
ROTYCZNY
PAMI
Ę
ĘTNIK MASA
Ż
ŻYSTY
© Copyright by Michał Migar & e-bookowo 2010
ISBN 978-83-61184-78-2
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
www.e-bookowo.pl
Kontakt: wydawnictwo@e-bookowo.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie II 2010
Michał Migar :
Pamiętnik masażysty
S t r o n a
|
4
Fatum
Nazywam się Adam Tobuz i urodziłem się, gdzieś u źródeł Sanu. Cze-
mu zaciemniam? Bo dziś jestem ozdobą mojej ojcowizny i nie chcę, by mi
ktoś z powodu tego pamiętnika wypominał przeszłość.
Gdyby mi powiedziano, że popełnię na papierze w swoim życiu coś wię-
cej niż wypracowanie z Kochanowskiego, z sześćdziesięcioma trzema błę-
dami, które w siódmej klasie mojej szkoły, dawało mi nie najgorsze, bo
piętnaste miejsce, to ja bym ze swojej strony, raczej uwierzył w to, w co
przecież żadną miarą uwierzyć nie mogłem, że mój ojciec, przestanie pić,
chociaż on rzucić picia wcale nie zamierzał, tak, jak ja, pod słowem, niczego
w życiu nie zamierzałem pisać.
Baćkowa nahajka, której ślady po latach mydłem nie dało się zmyć,
zniechęcała nie tylko do pisania. A gdyby matula część z tych, dla mnie
przeznaczany wyrazów ojcowskiej miłości, nie przyjęła na siebie, to zapewne
wyglądałbym, jak cętkowane, kacze jajo.
Nie dziwota, że często przemyśliwałem, jakby tu struć, ojca, po tutej-
szemu baćkę, na amen. W grę wchodziła trutka na szczury, wilcze jagody,
atrament. Wilcze jagody były sezonowe, trutka za droga, atrament, dostęp-
ny wprawdzie, ale, jak tu zatrzeć ślady, prowadzące wprost do mnie, bo
oboje ojce, tego do niczego nie używały.
W domu zostałem jedynakiem z woli boskiej, bo całą resztę rodzeń-
stwa, powołała, ta sama wola, wcześniej, do siebie. Miałem jedynego ser-
decznego bracha Włodka, i gdyśmy tak z moim brachem grzeszyli w kułak
za stodołą, Włodek mówił niezmiennie: „Masz ty, brachu, oj masz ty zaga-
niacza, fu, strach patrzyć!” Nic dziwnego, że nabrałem przekonania, że je-
stem jakimś zaprzańcem, a nie stworem boskim. A to i ojciec był tegoż zda-
nia.
Rozpocząłem naukę w Technikum Mechanizacji Rolnictwa, w powiecie
i postanowiłem w przyszłości postąpić na służbę bożą. Moją, uwikłaną
w starowierstwo duszyczkę, na prostą, ku panu Bogu drogę, jął wyprowa-
dzać proboszcz, nasz szkolny katecheta. Żadnych formalności mi nie czynił.
Nauczył i pozwolił ministrantować. Dostałem od duchownego panczeny,
które, na wszelki wypadek zakopałem, w żelaznej skrzynce po gwoździach,
w sobie tylko wiadomym miejscu. Na wieść, że służę do mszy w katolickim
kościele i się odszczepiłem od naszej wiary prawosławnej, ojciec chwycił za
www.e-bookowo.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]