de Montella Christian - Graal 1 - Bezimienny rycerz, e-book, D
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Christian de Montella
Bezimienny rycerz
Graal tom 1
Gdy rozum śpi, budzą się upiory,
Nocą, gdy rozum śpi, ożywają fantazje:
krwawiące włócznie,
pękające miecze,
święte naczynia.
Jacques Roubaud
Tajemnicze Wyspy
możemy tez
dokładnie ustalić
położenia Jałowej
Krainy, ponieważ
informacje
dostarczane przez
rycerzy, których
król Pelles gościł
w swoim zamku,
są sprzeczne.
ROZDZIAŁ 1
Dzieciństwo
1. Porwanie
- Panie, patrz!
Niewielki oddział jeźdźców wynurzył się z lasu i zbliżył
do brzegu jeziora zwanego Jeziorem Diany. W świetle księ-
życa i gwiazd jego gładka powierzchnia połyskiwała jak rtęć.
Spłoszone odgłosem końskich kopyt nocne zwierzęta ukryły
się w gęstwinie. Panującą wokół głęboką ciszę rozpraszał je-
dynie świszczący oddech koni i świeży, letni wiatr muskają-
cy gałęzie. Jadący na przedzie król Ban z Benoiku wstrzymał
konia.
Jego giermek, Hoel, wyciągniętą ku wschodowi ręką poka-
zywał czerwonawą poświatę rozjaśniającą niebo nad wierz-
chołkami drzew. Ze względu na wczesną porę nie mogły to
być pierwsze promienie jutrzenki. Ban w mgnieniu oka zro-
zumiał przyczynę tajemniczego zjawiska, lecz nie chciał do-
puścić jej do świadomości.
- Pojadę na wzgórze i rozejrzę się. Zaczekaj tu na mnie,
pani - rzekł do żony.
7,.
Królowa Helena zatrzymała klacz, która cichutko zarża-
ła. Ban ujrzał niepokój na bladej twarzy swojej połowicy.
„Jaka ona piękna i młoda" - pomyślał ze smutkiem. „Jestem
już stary. Kto wie, jak długo jeszcze będę mógł chronić ją
przed niebezpieczeństwem". Pragnął raz jeszcze powiedzieć
jej, jak bardzo ją kocha, lecz słowa więzły mu w gardle. Dło-
nią w skórzanej rękawicy dotknął zawiniątka z ciepłego suk-
na, które tuliła do piersi, i przez ściśnięte usta wyszeptał
z trudem:
- Miej w opiece naszego synka.
Poczuł, że główka dziecka w beciku poruszyła się delikat-
nie. „Mój syn, przyszłość naszego rodu. Tylko on się teraz li-
czy". Cofnął gwałtownie dłoń, spiął konia ostrogami i co sił
popędził w stronę górującego nad pobliskim lasem wzgórza.
Helena i towarzyszący jej wojowie śledzili wzrokiem
wspinającą się po zboczu czarną sylwetkę jeźdźca, doskona-
le widoczną na tle letniego nieba.
Widok, jaki roztaczał się ze szczytu, napełnił króla
smutkiem i gniewem: Trebe, stolica jego państwa, stała
w płomieniach. Pożar trawił mury miasta, a czerwono-żół-
te języki ognia sięgały szczytu zamkowej wieży, tworząc
wokół niej przerażającą, krwawą aureolę. „Zostałem zdra-
dzony" - pomyślał król. „I to przez własnego seneszala.
Wszystko stracone".
Od wielu lat Ban z Benoiku bronił swoich ziem przed za-
kusami króla Klaudasa, władcy Ziemi Opustoszałej. Zabor-
czy Klaudas walczył wcześniej przez długi czas bez powo-
dzenia z ich wspólnym suzerenem, królem Uterem Pendra-
gonem. Uter miał w swej służbie znakomitego doradcę,
maga Merlina. Merlin, syn demona i kobiety, wiedział
wszystko o przyszłości i umiał ją przepowiadać. Klaudas
. 8
z trudem znosił gorycz porażki, lecz dopiero po śmierci sta-
rego króla, gdy Merlin gdzieś zniknął, prawdopodobnie wy-
cofał się w leśne ostępy, by wieść żywot pustelnika, rozpo-
czął na nowo niszczycielskie podboje. Był pewien, że pozba-
wiony doświadczenia młody władca, nieślubny syn Utera,
Artur, zaangażowany dodatkowo w wojnę z królem Szkocji,
nie stanie mu na przeszkodzie.
Przez wiele tygodni oddziały Klaudasa oblegały Trebe. Ban
z Benoiku dobrze rozumiał, że twierdza niebawem będzie
musiała ustąpić pod naporem wroga, dlatego postanowił opu-
ścić potajemnie zamek i udać się po pomoc do młodego kró-
la. Powierzywszy obronę miasta swemu seneszalowi, wraz
z żoną Heleną, kilkumiesięcznym synem i kilkunastoma
zbrojnymi wymknął się pod osłoną nocy za mury i wyruszył
w podróż. Nie minęła nawet godzina, gdy ujrzał swoją stolicę
w płomieniach.
- Zostałem zdradzony - wyszeptał z goryczą Ban. - Se-
neszal otworzył bramy miasta Klaudasowi. Ciekawe, jaką
nagrodę nikczemnik obiecał mu za wiarołomstwo. Część
mojego królestwa? A może rękę królowej?
Gwałtowne ukłucie przeszyło pierś starego króla. Ból
promieniował, ogarniając szybko lewe ramię i okolice serca.
Dotkliwe pieczenie za mostkiem utrudniało mu oddychanie.
Powoli i ostrożnie zsiadł z konia i nie odrywając oczu od łu-
ny pożaru, przeszedł jeszcze parę kroków. Na horyzoncie
widział dokładnie trawiony płomieniami zamek, który zapa-
dał się stopniowo, przypominając coraz bardziej stos dopa-
lających się żagwi. Ban nie mógł opanować żalu. Choć za-
wsze starał się rządzić mądrze i sprawiedliwie, jego władza,
całe życie, wszystko, co stworzył i czego bronił - obracało
się teraz w zgliszcza. Klaudas, największy wróg...
9
[ Pobierz całość w formacie PDF ]