deVinck Christopher - Sila bezSilnych, OSTATNIO DODANE, Do włączenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Christopher de VinckSI�A bezSILNYCHPrzek�ad Magdalena RusieckaWydawnictwo WAMKrak�w 2003Moim Rodzicom, Catherine i JosemuSpis tre�ciPodzi�kowaniaPortret rodzinyWprowadzenieRozdzia� IRozdzia�llRozdzia� IIIRozdzia� IVRozdzia� VRozdzia� VIRozdzia� VIIRozdzia� VIIIRozdzia� IXRozdzia� XRozdzia� XIRozdzia� XIIRozdzia� XIIIRozdzia� XIVRozdzia� XVRozdzia� XVIZako�czenie Pos�owiePodzi�kowaniaPragn� podzi�kowa� Fredowi Rogersowi, Billowi Islerowi i organizacji Family Communications z Pittsburga, ksi�dzu Johnowi Catoirowi i organizacji The Christophers, z Nowego Jorku.Dzi�kuj� Sargentowi Shriverowi, Eunice Kennedy-Shriver, doktorowi George'owi Zitnay'owi i Fundacji im. Josepha R Kennedy'ego Juniora w Waszyngtonie, D.C., Timowi Fergusonowi, Barbarze Phillips, Johnowi Fundowi oraz The Wall Street Journal. S�owa wdzi�czno�ci kieruj� do Toma Lashnitsa, Diany Shneider i pisma Reader's Digest oraz Dorothy Robinowitz i nowojorskiego dziennika Post, do wszystkich ludzi i instytucji, kt�re okaza�y mi przyja�� i zaufanie, do wszystkich tych, kt�rzy g��boko wierzyli, �e m�j brat jest w pe�ni warto�ciowym cz�owiekiem.Pragn� tak�e podzi�kowa� mojemu redaktorowi, Robertowi Hellerowi, ksi�dzu Henriemu Nouwenowi, moim braciom i siostrom, Duchowi �wi�temu, mojemu nauczycielowi Donaldowi Ryanowi z Northern Highlands Regional High School w Allendale w stanie New Jersey, moim dzieciom Davidowi, Karen i Michaelowi oraz bardzo serdecznie podzi�kowa� i obj�� moj� �on� Roe.Cz�owiek prze�ywa dzi�ki wra�liwo�ciLoren EiseleyPortret rodzinyNie jestem ojcem jednego dziecka Nie jestem jedynie m�em mej �ony Ani ona matk� tylko swych dzieci, Pocz�tych w tych przedziwnych chwilach, Sp�dzonych na ukrytej kreacji.Nie, w naszym �yciu nie jeste�my pojedynczy -Lecz stanowimy cz�� owego rytualnego ta�ca R�ka w r�k�, jako rodzina.Obejmujemy nie tylko nasze s�siedztwo -Si�gamy te� ku temu,Co jest naszym szczeg�lnym korzeniem.Mo�emy zdecydowa� si� na dokonywanie wyboru. Jaki� cz�owiek rodzi si� bez prawa g�osu? "Mi�o�� silniejsza jest ni� �mier�" -Tak m�wi� m�drcy.Zdecydujmy si� na dyskusj�O tajemnych t�sknotach w naszym jedynym domu,Wzniesionym dla naszego �piewu, o tej ziemiPo kt�rej chodzimy, maj�c gwiazdyPonad naszymi g�owami.Od domu do domu, przez wszystkie pory roku Jeste�my rodzin� nadziei, spokrewnion� Poprzez wi�ksze dziedzictwo.WprowadzenieHenri J.M. NouwenPrzed kilkoma laty przyjecha� do mnie na par� dni Christopher de Vinck. By�em w�wczas nauczycielem w Harward Divinity School. Nigdy nie zapomn� tych odwiedzin, gdy� Chris bardzo r�ni� si� od wi�kszo�ci odwiedzaj�cych mnie os�b. Przywyk�em do przyjmowania ludzi, chc�cych podzieli� si� swymi zmaganiami, potrzebuj�cych rady w sprawie prowadzonych przez siebie projekt�w, usi�uj�cych znale�� wydawc� dla swoich ksi��ek lub maj�cych nadziej�, �e b�d� m�g� wzi�� udzia� w seminarium, konferencji albo warsztatach. Chris nie by� tego rodzaju go�ciem. Gdy tylko wszed� do domu, wszyscy zar�wno ja, jak i koledzy, kt�rzy tam w�wczas byli, do�wiadczyli�my czego� zupe�nie nowego. Nie mia� wielkich pyta�, problem�w lub plan�w. Przyby�, �eby nam powiedzie�, �e �ycie jest pi�kne, na wypadek, gdyby�my o tym zapomnieli. By� taki jasny, s�oneczny, otwarty, nieskomplikowany i zakochany, �e wydawa�o si�, i� przyby� z innego �wiata. Podczas gdy my przywykli�my do zadr�czania si� sensem przyja�ni, problemami ma��e�stwa i samotnego �ycia, do dyskutowania o m�dro�ci posiadania dzieci, o pogarszaj�cej si� sytuacji gospodarczej, nieko�cz�cych si� konfliktach w Ameryce �rodkowej i na Bliskim Wschodzie oraz o gro�bie wojny j�drowej, Chris zdawa� si� wykracza� poza to wszystko i m�wi�: zobaczcie, jakie pi�kne jest �ycie! Nie wypowiada� tego s�owami, lecz m�wi� to ca�� swoj� osob�. By� taki promienny, taki prosty, taki przejrzysty, �e czu�em si� zak�opotany powag� swoj� i swoich przyjaci�. Sprawia� wra�enie pos�a�ca dobrej nowiny, przybywaj�cego do mojego �wiata z innej orbity. M�wi� przede wszystkim o mi�o�ci: mi�o�ci do swoich rodzic�w, swojej �ony, tr�jki dzieci, do swojej poezji, swoich uczni�w, przyjaci� i ca�ego stworzenia. W jego sercu by�o tyle mi�o�ci, �e zdawa�o si�, i� jest niezdolny do powiedzenia czegokolwiek z�ego o innych. O wszystkim, co m�wi�em i robi�em, potrafi� powiedzie� co� dobrego, nawet je�li ja by�em pe�en w�tpliwo�ci, niepokoju lub za�enowania.To wtedy gdy przebywa� ze mn�, zacz��em my�le� o nim jak o Natanelu, kt�rego Jezus nazwa� cz�owiekiem "w kt�rym nie ma zdrady". Kiedy wyjecha�, mia�em dziwne uczucie, �e "zosta�em odwiedzony" przez Bo�ego anio�a.To wszystko mo�e wydawa� si� bardzo sentymentalne, by� mo�e d�u�szy pobyt Chrisa de Vinck m�g�by ukaza� mi jego mniej jasne strony. Jednak nie zatrzyma� si� na d�u�ej, a to, co widzia�em i prze�y�em, by�o bardzo realne: taki spos�b patrzenia na �wiat, jakiego od dawna nie do�wiadcza�em. Oczy i uszy Chrisa widzia�y i s�ysza�y to, czego wielu ludzi nie widzi i nie s�yszy.Kiedy czyta�em Si�� bezsilnych, ksi��k� w kt�rej opowiada o �yciu swego brata Olivera oraz o Lauren, Anthonym i Paulu, natychmiast uzna�em, �e tylko on m�g� to napisa�. Jest w tym tak wiele zdziwienia, zdumienia, wdzi�czno�ci, rado�ci, pokoju i odnowy �ycia, �e m�g� to napisa� tylko kto� obdarzony wyj�tkowym wzrokiem i s�uchem.O kim Chris pisze? O czworgu ci�ko upo�ledzonych ludziach, o ludziach dotkni�tych fizycznym i umys�owym kalectwem, ludziach, kt�rych wielu uwa�a za trudnych do zaakceptowania, za ro�linki, tragiczne pomy�ki natury; o ludziach, o kt�rych wielu my�li, �e by�oby lepiej gdyby si� nie narodzili. Dla Chrisa jednak ci ludzie s� wys�a�cami Boga, s� narz�dziem Jego uzdrawiaj�cej obecno�ci, przynosz� prawd� spo�ecze�stwu pe�nemu k�amstw, wnosz� �wiat�o w ciemno�ci oraz �ycie do �wiata cywilizacji �mierci.Wszystko, co ods�ania ta ksi��ka, wydaje si� by� sprzeczne ze zdrowym rozs�dkiem. Jak�e to m�ody cz�owiek, kt�ry nie widzi, nie chodzi, nie mo�e rozmawia�, samodzielnie je�� ani w �aden spos�b porozumiewa� si� z innymi a ca�e �ycie sp�dza le��c w ��ku - jak�e taki cz�owiek mo�e by� kim�, kto swoj� obecno�ci� wnosi do rodziny najwi�cej �ycia? Ale tak w�a�nie Chris widzia� swojego brata Olivera, tak te� widzia� �ycie Lauren, Anthony'ego i Paula, kt�rych rodziny odwiedzi�.Si�a bezsilnych zrywa z ca�� ludzk� logik�, ze wszystkimi inteligentnymi przewidywaniami, ze wszystkimi uznanymi normami sukcesu i satysfakcji. Odwraca wszystko do g�ry nogami. M�wi nie tylko o sile bezsilnych, ale i o mi�o�ci dawanej przez tych, kt�rzy nie mog� wypowiedzie� jej s�owami, o rado�ci wywo�ywanej przez tych, kt�rzy bardzo cierpi�, o nadziei dawanej przez tych, kt�rych �ycie jest kompletnym fiaskiem, o odwadze rozniecanej przez tych, kt�rzy sami nie mog� wykona� najmniejszego ruchu. W �wiecie, kt�ry tak bardzo pragnie sprawowa� kontrol� nad �yciem i decydowa� o tym co jest dobre, zdrowe, wa�ne, warto�ciowe i warte zachodu, ksi��ka ta przynosi szokuj�ce spostrze�enie, �e to, co "zakryte przed m�drymi i roztropnymi" zostaje objawione "prostaczkom" (Mt 11,25). Chris podsumowuje to wszystko, pisze: "Gdyby Oliver si� nie urodzi�, nie do�wiadczy�bym tych samych rado�ci, ��k�w i tajemnic, o kt�rych �ni� dzisiaj. Dom Olivera by� pe�en substancji, nieznanej nauce, filozofii i teologii, gdy� s� one obja�nieniami wymy�lonymi przez cz�owieka. Cz�owiek zawsze ma potrzeb� wyja�niania, dotykania i przedstawiania dowod�w. Cz�sto jeste�my przekonani, �e mo�emy podejmowa� decyzje, kt�re zagwarantuj� nam w przysz�o�ci osi�gni�cie po��danych skutk�w. Takie gwarancje nie istniej�, chyba �e wybory, kt�rych dokonujemy, zawieraj� p�on�cy ogie� mi�o�ci".Kiedy sko�czy�em czyta� Si�� bezsilnych, mia�em przedziwn� wizj�. Zobaczy�em nasz zwariowany �wiat, pe�en wojen i konflikt�w, pe�en wsp�zawodnictwa i ambicji, bohater�w i gwiazd, pe�en opowie�ci o sukcesie, horrorach, mi�o�ci i �mierci, pe�en gazet, telewizor�w, radioodbiornik�w i monitor�w komputerowych oraz milion�w ludzi przekonanych, �e dzieje si� co�, czego nie mog� opu�ci�, gdy� straciliby co� z �ycia. A potem zobaczy�em r�k� usuwaj�c� ci�k� zas�on� tych widowisk i wskazuj�c� na upo�ledzone dziecko, biednego �ebraka, chronicznie chor� kobiet�, niepi�miennego mnicha, umieraj�cego staruszka, g�odnego malucha. Wcze�niej ich nie widzia�em. Tak jakby byli ukryci z dala od tego, gdzie dzia�o si� "to wa�ne". Ale r�ka �agodnie wskazywa�a na tych biednych, pokornych, s�abych ludzi, a g�os m�wi�: "Ze wzgl�du na nich zachowam ten �wiat od zniszczenia. Oni s� moimi ulubie�cami, z nimi zawar�em przymierze i b�d� temu przymierzu wierny". Gdy odwiedzi� mnie Chris de Vinck, pracowa�em w Harvard Divinity School. Od tego spotkania min�y dwa lata. Teraz mieszkam w jednej ze wsp�lnot Arki, gdzie ludzie upo�ledzeni umys�owo oraz ich asystenci staraj� si� prowadzi� wsp�lne �ycie w duchu b�ogos�awie�stw. W czasie wizyty Chrisa nie wiedzia�em, �e wkr�tce b�d� mieszka� z tymi, o kt�rych pisze on w swojej ksi��ce. Arka sta�ao si� moim nowym domem, a upo�ledzeni umys�owo ludzie towarzyszami mojej codzienno�ci. Codziennie sp�dzam czas z Adamem, dwudziestopi�cioletnim m�czyzn�, upo�ledzonym r�wnie ci�ko jak Oliver. Kocham go i wiem, �e on mnie kocha, pomimo, �e nie ma �adnych s��w lub gest�w, kt�re by to wyra�a�y. Nie jest to �ycie �atwe i nie jest to �ycie wygodne, ale �ycie regu� odwr�conych do g�ry nogami, kt�re codziennie ka�e mi si� zdumiewa� pi�knem zranionego ludzkiego serca. Adamowie i O�iverowie tego �wiata zapewniaj� nam bezpiecze�stwo. Trzymaj� nas przy zdrowych zmys�ach. Zapewniaj� sp�jno�� �wiatu. Wiem, �e brzmi to jak szale�stwo, ale wiem r�wnie�, �e to jest prawda. Ta prawda mnie wyzwoli. Ci�gle jeszcze tocz� zmagania. Jest we mnie co�, co od wewn�trz ci�gnie mnie z powrotem do �wiata sukcesu i pochwa�y, do �wiata gazet, radia i telewizji. Czasami trudno jest zobaczy� i us�ysze� wydarzenie, kt�re zachodzi na naszych ocza...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]